Black Country Communion Man In The Middle
Był taki jeden moment w mojej szkolnej karierze, który zapadł mi głęboko w pamięć. Mieliśmy wtedy wspólny projekt grupowy, bardzo ważny dla oceny końcowej. Klasa podzieliła się na mniejsze zespoły, a ja znalazłem się w grupie z kilkoma osobami, z którymi miałem na pieńku. Jeden z nich, Marcin, był zawsze głośny i dominujący, a ja wolałem pracować w spokoju. Kolejna osoba, Ania, była niezwykle wrażliwa i łatwo brała do siebie krytykę. Trzeci członek zespołu, Piotrek, był z kolei wiecznie niezdecydowany, co doprowadzało mnie do szału, gdy próbowaliśmy podjąć jakiekolwiek decyzje. Atmosfera w naszej grupie była od początku napięta. Każde spotkanie zaczynało się od wzajemnych docinków, subtelnych uszczypliwości i narastającego zniecierpliwienia. Ja, z natury unikający konfliktów, czułem się coraz bardziej przytłoczony tą negatywną energią. Marcin próbował narzucić swój styl pracy, Ania zamykała się w sobie, a Piotrek tylko bezradnie rozkładał ręce. Czułem, że projekt zmierza prosto ku porażce, a ja razem z nim.
W pewnym momencie, gdy atmosfera zrobiła się już niemal nie do zniesienia, coś we mnie pękło. Zamiast odejść, zamiast poddać się frustracji, zrobiłem coś, czego sam się po sobie nie spodziewałem. Wstałem i zacząłem spokojnie mówić. Nie oskarżałem, nie wytykałem błędów. Zamiast tego, zacząłem podkreślać to, co nas łączyło – cel projektu, naszą wspólną odpowiedzialność. Mówiłem o tym, jak ważne jest, abyśmy nauczyli się ze sobą współpracować, nawet jeśli nie zawsze jest łatwo. Powiedziałem, że każdy z nas ma inne mocne strony i że powinniśmy je wykorzystać, zamiast się wzajemnie blokować. Byłem jak ten man in the middle, osoba próbująca mediować, próbująca znaleźć złoty środek, a co najważniejsze – próbująca zbudować mosty tam, gdzie wcześniej były tylko mury. Po moim, jak się okazało, dośćimpotentnym przemówieniu, nastąpiła chwila ciszy. Potem Marcin, ku mojemu zaskoczeniu, przyznał, że czasami jest zbyt apodyktyczny. Ania odezwała się cichutko, że postara się śmielej wyrażać swoje zdanie, a Piotrek, wreszcie z determinacją, zaproponował konkretne rozwiązanie dotyczące podziału zadań. Od tego dnia, mimo że nie było idealnie, nasza praca zaczęła nabierać tempa. Projekt został ukończony, a my, co najważniejsze, nauczyliśmy się czegoś cennego.
"Man in the Middle" – klucz do efektywnej współpracy
To doświadczenie z przeszłości idealnie ilustruje koncepcję "man in the middle". Termin ten, choć kojarzony głównie z informatyką i bezpieczeństwem sieci, gdzie oznacza pośrednika przesyłającego informacje między dwiema stronami, może być z powodzeniem przeniesiony na grunt życia społecznego i edukacyjnego. W kontekście szkolnym, "man in the middle" to osoba, która nie stoi po żadnej ze stron konfliktu czy napięcia, ale stara się je łagodzić, mediować i budować porozumienie. Jest to ktoś, kto potrafi dostrzec różne perspekcje, zrozumieć potrzeby każdego z uczestników i doprowadzić do sytuacji, w której wszyscy czują się wysłuchani i docenieni.
W mojej szkolnej historii, ja przyjąłem na siebie rolę takiego "man in the middle". Byłem punktem wspólnym dla zwaśnionych kolegów, osobą, która próbowała przywrócić równowagę. Było to trudne, wymagało ode mnie wyjścia ze strefy komfortu, ale ostatecznie okazało się niezwykle owocne. Ten koncept jest niezwykle ważny w procesie edukacyjnym, ponieważ szkoły są mikrokosmosami społecznymi, gdzie codzienne interakcje i współpraca są kluczowe dla rozwoju każdego ucznia.
Lekcje prosto z życia szkolnego
Doświadczenie to przyniosło mi kilka kluczowych lekcji, które mają bezpośrednie przełożenie na codzienne życie ucznia:
- Umiejętność mediacji i rozwiązywania konfliktów: Jak pokazała moja historia, często w grupach projektowych, czy nawet w zwykłych rozmowach, pojawiają się różnice zdań i napięcia. Bycie "man in the middle" polega na tym, by nie eskalować konfliktu, ale próbować go łagodzić. To nie znaczy być biernym, ale aktywnie szukać wspólnego języka, słuchać uważnie i starać się zrozumieć punkt widzenia drugiej strony. Ta umiejętność jest nieoceniona w życiu, zarówno w pracy, jak i w relacjach osobistych.
- Docenianie różnorodności: W naszej grupie każdy z nas był inny. Marcin był ekstrawertykiem, Ania introwertyczką, a Piotrek osobą niezdecydowaną. Zamiast postrzegać te różnice jako przeszkody, nauczyłem się (i moi koledzy też), że można je wykorzystać jako siłę. Osoba, która ma inne podejście do problemu, często wnosi nową perspektywę, która może być kluczowa dla znalezienia najlepszego rozwiązania. "Man in the middle" to ten, który potrafi wydobyć te różnice na światło dzienne w pozytywnym świetle.
- Znaczenie empatycznego słuchania: Kiedy próbowałem mediować, moje najważniejsze narzędzie to było empatyczne słuchanie. Musiałem naprawdę zrozumieć, dlaczego Marcin jest tak stanowczy, dlaczego Ania się zamyka, i dlaczego Piotrek ma problem z decyzją. Bez tego zrozumienia, moje próby byłyby skazane na porażkę. Ucząc się słuchać z empatią, uczymy się też budować silniejsze i bardziej autentyczne relacje.
- Wspólny cel ponad podziałami: Kluczowym momentem było przypomnienie o naszym wspólnym celu – pomyślnym ukończeniu projektu. Kiedy ludzie skupiają się na wspólnym celu, łatwiej im przezwyciężyć osobiste animozje czy różnice. "Man in the middle" może być przypomnieniem o tym wspólnym celu, o tym, co nas łączy, a nie dzieli.
- Odpowiedzialność za atmosferę w grupie: Bycie "man in the middle" to również przyjęcie odpowiedzialności za ogólną atmosferę w grupie. Zamiast biernie obserwować, jak negatywne emocje narastają, można aktywnie wpływać na jej poprawę. To świadczy o dojrzałości i zaangażowaniu.
Pojęcie "man in the middle" niekoniecznie musi oznaczać jedną, konkretną osobę. Czasami rolę tę może przyjąć każda osoba w danym momencie, gdy tylko dostrzeże potrzebę mediacji. Może to być nauczyciel, który widzi narastający konflikt między uczniami, rodzic, który słucha swoich dzieci, czy nawet sam uczeń, który widzi, że jego kolega potrzebuje wsparcia. Kluczowe jest, abyśmy byli świadomi tej możliwości i potrafili ją wykorzystać.
"Każdy z nas może stać się
'człowiekiem pośrodku',
budującym porozumienie."
Na koniec, chciałbym podkreślić, że bycie "man in the middle" to nie jest postawa pasywna, ale aktywna. To umiejętność, którą można ćwiczyć i rozwijać. W dzisiejszym, często spolaryzowanym świecie, gdzie łatwo o podziały i nieporozumienia, potrzebujemy więcej osób, które potrafią budować mosty, a nie mury. Szkoła jest doskonałym poligonem doświadczalnym do rozwijania tych cennych umiejętności. Zachęcam każdego z Was do refleksji nad tym, jak Wy możecie stać się takim "człowiekiem pośrodku" w swoim otoczeniu. Może to być mały gest, ale jego wpływ na budowanie pozytywnej atmosfery i efektywnej współpracy może być ogromny. Pamiętajmy, że rozwój osobisty to nie tylko zdobywanie wiedzy, ale także nauka bycia lepszym człowiekiem i członkiem społeczności.
